Po głośnej sprawie dot. karalności picia piwa na bulwarach wiślanych, 7 kwietnia br. WSA w Warszawie zajmie się kolejną sprawą, w której obywatel dla dobra wspólnego postanowił wdać się w spór z władzą publiczna.
Bądźmy wdzięczni za takich ludzi. Dopóki istnieją, są szanse, że praworządność w Polsce nie spadnie poniżej akceptowalnego poziomu.
Sprawa dotyczy uchwały nr XXXVI/1077/2008 Rady miasta stołecznego Warszawy z dnia 26 czerwca 2008 r. w sprawie ustalenia strefy płatnego parkowania, wysokości stawek opłaty za parkowanie pojazdów samochodowych na drogach publicznych w strefie, wysokości opłaty dodatkowej oraz określenia sposobu pobierania tych opłat oraz Regulamin funkcjonowania strefy płatnego parkowania niestrzeżonego (SPPN), stanowiącego załącznik do Uchwały [link].
Zaskarżone zostały przepisy obu aktów przewidujące, że pobieranie oraz wnoszenie opłaty za parkowanie pojazdów samochodowych w strefie płatnego parkowania niestrzeżonego – w przypadku zakupu biletu w parkomacie wyposażonym w klawiaturę – wiąże się z obowiązkiem podania numeru rejestracyjnego parkującego pojazdu. Co ciekawe, w przypadku (coraz mniej licznych) parkomatów nie umożliwiających wpisania numeru rejestracyjnego, możliwe jest wniesienie opłaty bez podawania numeru rejestracyjnego pojazdu.
Można by spytać, co komu szkodzi obowiązek wpisywania numeru. Nie szkodziłby, gdyby system kasował numer rejestracyjny zaraz po zakończeniu parkowania. Tak się jednak nie dzieje, a raz wprowadzone dane cyfrowe na zawsze pozostają w obiegu.
Wskutek tego, Urząd Miasta oraz wszelkie służby mające dostęp do systemu płatnego parkowania mogą dokładnie prześledzić trasę, po której danego dnia poruszał się nasz samochód. De facto mogą zatem inwigilować nas w zakresie, który bez pomocy parkomatów wymagałby zatrudnienia detektywa.
Nasz Klient, świadomy takiej konsekwencji, korzystając z parkomatów wyposażonych w klawiaturę, wpisywał numer rejestracyjny, składający się z samych liter „X” oraz cyfr „1” i wydrukowany na taki numer kwit parkingowy wkładał za szybę swojego samochodu. Przez dłuższy czas taktyka ta się sprawdzała.
Wreszcie, został jednak ukarany opłatą dodatkową za brak dowodu zapłaty opłaty parkingowej, bowiem znajdujący się za szybą jego samochodu kwit nie spełniał wymogów uchwały i regulaminu.
W imieniu Klienta odwołaliśmy się od opłaty (zresztą pomimo upływu roku odwołanie nie zostało rozpatrzone), jak również zaskarżyliśmy uchwałę oraz regulamin.
Zarzuciliśmy im naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych (art. 23) w związku z ustawą o drogach publicznych oraz art. art. 47 oraz art. 51 ust. 1 i 2 Konstytucji RP, statuujących prawo do prywatności.
W najbliższy piątek będę przekonywać sąd, że skoro parkomaty bez klawiatury wystarczały do skasowania opłaty, to nie ma potrzeby nakładania na kierowców obowiązku podania danych samochodu, które stanowią dane osobowe.
Trzymajcie kciuki!
P.S. Notabene w przypadku płatności SMS-em problem z inwigilacja jest nawet większy. Nie tylko można odtworzyć, gdzie stoi nasz samochód, ale również, gdzie jesteśmy my, płacąc. W tym jednak przypadku podanie danych osobowych jest uzasadnione. W braku kwitu za szybą zweryfikować płatność można jedynie przez skojarzenie numeru telefonu z rejestracją pojazdu.
Artykuł Czy parkomat może śledzić nasz samochód? pochodzi z serwisu Blog Kancelarii GKR Legal.